Nowy Jork – kochać czy nienawidzić?
Nowy Jork obowiązkowo!
Jakiś czas temu, odległy czas temu, rok temu, jak już wspominałam miałam przyjemność wybrać się do USA. Oczywiście jak się jest blisko Nowego Jorku to odwiedzić go trzeba obowiązkowo. Tak też właśnie zrobiłam. Pomyślałem, że skrobnę coś o tym z perspektywy osoby, która oprócz oglądania filmów, których akcja jest tam osadzona, nie czytała o nim kompletnie nic.
Blog ten nie będzie raczej podróżniczy, ale nie mogłam sobie odmówić napisania wrażeń z tejże wycieczki. Bo jest w tym mieście coś takiego, że z początku zastanawiałam się o co tyle krzyku, miasto jak miasto tyle, że większe a teraz po roku… Chciałoby się wrócić. Zaskoczyło mnie wrażenie jakie na mnie wywarło więc czemu by się nim nie podzielić?
A było tak…
Jak odkrywcy
Upał przeokropny, ja, mąż i teść wysiadamy z promu i co dalej? Zero pojęcia, w którą stronę nawet iść. Idziemy więc przed siebie i już.
Mapa? Jaka mapa? Oczywiście nie mamy, bo spontanicznie odłączyliśmy się od reszty grupy. GPS nie działa, ponieważ oczywiście internet w telefonie nie działa, ale od czego są kafejki z darmowym wi-fi? Siadamy zamawiamy kawę, szukam trzech kluczowych punktów w NY, bo więcej i tak nie damy rady obejrzeć w pół dnia. Punkt 1 – WTC, punkt 2 – High Line Park i punkt 3 – Time Square Garden.
WTC
Ścieżka sama tam kieruje gdy idziesz prosto z promu. A wrażenie jest niesamowite, druzgocące. Oglądałam filmy dokumentalne, ale dopiero te pomniki sprawiły, że odczułam ogrom tragedii i bólu jaki tam miał miejsce. Ciężko przekazać te emocje. Trudno opisać uczucia, które wzbudzają. To trzeba zobaczyć. Żaden pomnik stawiany wzwyż nie wywołałby takich emocji jak właśnie ten – dwie dziury w ziemi jak otwarte rany, wgłąb których leją się strumienie wody jak łzy. Zdjęcia nie oddadzą tego widoku.
High Line Park
Idziemy jednak dalej, żar leje się z nieba, śmieci leżą przed budynkami na ulicach czekając na śmieciarki, ale zanim te przyjadą śmierdzą niemiłosiernie. Droga jest długa, bo wszędzie chodzimy na piechotę. Ale dzięki temu podziwiamy olbrzymie biurowce i bloki mieszkalne, które są tak wysokie, że zadzieram głowę aż do nieba! Chyba nie ma szans poznać wszystkich sąsiadów mieszkając w takim budynku. Drzew czy trawy po drodze prawie nie widać. Biedne pieski… Jednym słowem betonowa dżungla.
Słońce zachodzi dzięki czemu widzimy jeszcze High Line Park o najlepszej porze, bo światła dodają temu miejscu uroku. I znów ruszamy dalej na obolałych już nogach. To znów idealna pora by dotrzeć do ostatniego punktu podróży. Tu już mamy całe szczęście „przewodników”, bo droga bez osoby znającej teren trwałaby znacznie dłużej, zwłaszcza że nie korzystamy z komunikacji miejskiej tylko wszędzie idziemy z tzw. buta.
Time Square
Tam trzeba właśnie dotrzeć nocą. Plac w okręgu Manhattan. Oślepia światłem! Jakbym stanęła przed gigantyczną ścianą telewizorów, Robi wrażenie. Mówi się, że Time Square nigdy nie śpi. Zawsze są tam rzesze turytów. Dosłownie tłum ludzi. Ulica zalana jest światłem reklam i banerów. Początkowo trochę się przestraszyłam, że nie zabrałam lampy błyskowej, ale okazało się, że nie było takiej potrzeby, ponieważ o każdej porze jest tam jasno jak w dzień!
Temperatura w nocy w końcu trochę odpuściła. Zmęczeni, ale szczęśliwi wróciliśmy zatrzymując się w przydrożnym sklepie, aby pochłonąć piwo, bo pragnienie nie dawało spokoju. I tak się zakończyła ta wycieczka.
Nigdy więcej?
Spacerując tamtego dnia przez ulice Nowego Jorku podziwiałam skalę budowli, ale kompletnie nie rozumiałam jak ktoś chciałby tam mieszkać. Hałas, zgiełk, przerażająca masa ludzi. Skala budowli jest przytłaczająca. Założę się, że mieszkając w jednym z takich bloków jak tam nie znasz wszystkich sąsiadów 😉 Czujesz się jak mrówka na innej planecie.
A potem wracasz do Polski, mija jakiś czas i zastanawiasz się kiedy tam znów wrócisz. Ja Nowy Jork zdecydowanie pokochałam.
Leave a comment